niedziela, 14 marca 2010

No subject

   Witam Was wszystkich i Was też, miło mi zasiąść tu owej niedzielnej, miejscami dość księżycowej nocy o porze, w której owy szary glob winien być w najlepszej formie. Cóż, pierwsze co przychodzi na myśl po rozejrzeniu się wokół siebie to cudowny okaz pory roku, której ostatnimi laty mieliśmy jak na lekarstwo. I mimo, iż z każdej strony ktoś marudzi że zimno, śnieżnie i w ogóle przebiegły diabeł wcielony pod białą postacią, to mi się takowe zjawisko podoba. Jak smok. W końcu szanowna mamusia Naturcia przypomniała sobie o nas i sypnęła swoim specyficznym pudrem tu i ówdzie - odnoszę wrażenie, że miała sporo do ukrycia skoro natrzaskała go tu w takiej ilości (kobieta ma już właściwie swoje lata). Dziwi natomiast fakt, że takie zimy trafiają się właśnie nam. Osobiście na jej miejscu walnąłbym drobny retusz w zgoła innym miejscu - pryszcze wielkości *Kilimandżaro czy Wezuwiusza piękne raczej nie są.
   Ostatnie poruszenia tematu globalnego ocieplenia doprowadziły mnie do chyba jedynych rozmyśleń na temat tego, co przynoszą mi media. Nie wspomnę już o końcu świata który ma rzekomo przyjść za niespełna 3 lata, bo to mimowolnie intryguje. Proces ewolucji ruszył w ostatnim stuleciu jak szalony, czarny koń ze stajni równie szalonego, koniecznie siwego naukowca przyodzianego w biały, wiszący na skostniałym i bladym ciele fartuch, z okularami-połówkami na nosie. W zasadzie nie wiem już co o tym myśleć. Jeden głos pełen ironii i wkurzającej pewności siebie podpowiada, że wszystko to skończy się jak każdy inny koniec świata - kupa krzyku i o, w ostateczności okazuje się że 'nie dostrzegliśmy kolejnego jakże wyraźnego znaku jaki dawni prorocy zostawili nam w swoich zapiskach' i musimy wytrzymać kolejnych parę lat. Z drugiej strony jednak spoglądam za okno, wiążę fakty, stwierdzam iż o 23.00 jest zbyt ciemno by cokolwiek dostrzec i słyszę inny głos. Głos podejrzliwy, żądny sensacji, nerwowo skaczący z wyrazu na wyraz, mówiący otwarcie że koniec świata po prostu przyjdzie - ot co.

   Dlaczego napisałem akurat o tym? Bo to był pierwszy grubszy temat, który przyszedł mi na myśl po zmierzeniu okolicy, a o czymś musiałem się rozpisać. O budyniu w żółtym kubku nie chcielibyście czytać. Tymczasem zapraszam do przesłuchania kawałków, których musicie przesłuchać przed położeniem się z kwiatkami spać.
Enjoy.


Hot Chocolate - You Sexy Thing

Na początek bodziec motywujący by wierzyć w cuda - przypominający bezstroskę i uśmiechnięte lata młodości, kiedykolwiek one były. Wskoczyć tylko na rower z nieprzyzwoicie wysoko osadzoną kierownicą, chromowanym oparciem rodem z rasowych chopperów oraz niskoprofilowanymi kołami z białymi otoczkami, wypełnionymi po brzegi połyskującymi szprychami.


John Lennon - Imagine

Nie przyznawaj się jeśli dotąd nie znałeś tego utworu. Utworu pokazującego oblicze świata takiego, jakim powinien być - rysowanego kredkami dziecka o wyobraźni nie zranionej brutalną codziennością, słusznie przekonanego o swojej racji. Niepoprawnego optymisty...


Boney M - Gotta Go Home

Skoczny kawałek którego jednak możesz nie znać - jak dla mnie sztandarowy reprezentant dzieł grupy Boney M, która w latach świetności bezapelacyjnie deklasowała konkurencję, czego najlepszym dowodem jest stwierdzenie tego wiele lat później. Wielki, pewny siebie, sprawiający wrażenie brnącego dumnie przed siebie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak miłe mam z nim wspomnienia.


Czesław Niemen - Płonąca Stodoła


Nie, nie tylko 'reszta świata' potrafi czynić muzykę wpadającą głęboko w łydki, sprawiąjąc ich regularne skurcze. Energia, tryskanie tą niesamowitą mocą jaką powinniśmy być dziś atakowani z głębi radioodbiorników. Poszarpana, ciosana grubym ostrzem sztuka. 'Tak mogą płonąć stodoły każdego dnia!'


Animals - The House of The Rising Sun

Męski, rządzacy się swoimi prawami kawałek. Mocny, stanowczo kroczący przed siebie, krzyczący swoją naukę. Genialnie złożony, zarówno wspierający się jak i będący wsparciem utwór zamykający osobistą historię w niespełna pięciu minutach, opowiedzianą przez doświadczenie, starość i wspomnienie. Wracam do niego sporadycznie, za każdym razem spotykając się z tą samą głębią.


Mmm, świetne kawałki. Mam nadzieję że czytaliście to i słuchaliście wieczorową bądź nocną porą - jest ona najbardziej pusta, gotowa by czymś ją wypełnić, przez co chłonąca chwile spędzone z muzyką.
Dobranoc. :]

4 komentarze:

  1. Wszystko wszystkim ale żeby śnieg porównać do pudru a góry do pryszczy.. to genialne ;) Co do końca świata.. myślałeś o tym i stąd te Twoje mroczne sny! Ale poczytaj o przebiegunowaniu ziemi- mój kumpel truje mi o tym non stop. Co do wspomnień z piosenkami.. narobiłeś mi ciekawości ;) Dobra notka. Buźka ;* / Monia

    OdpowiedzUsuń
  2. Marudziłam na zimę. Przestałam bo i tak nic nie zmienię takim zrzędzeniem. Zima jest dobra. Cieszmy sie,ze jest bo np taki Kenijczyk ni zna uczucia śnieżki za kołnierzykiem. A my znamy, taką mamy piękną różnorodność.

    OdpowiedzUsuń
  3. jedno jest pewne - w 2012 będzie fala demotywatorów na temat rzekomego końca świata, który jednak nie nastąpi ;p a może ludzie będą imprezowac w sylwestra 2012 bardziej niż zwykle, ot tak na wszelki wypadek, w razie gdyby miał to byc ostatni sylwester w ich życiu? media będą nakręcac w tę stronę ;p ...

    OdpowiedzUsuń
  4. dlaczego zastój?

    OdpowiedzUsuń

Krótka, treściwa opinia, albo surowa jazda i długi wywód ociekający w krwistą krytykę!

'klik' i piszesz