wtorek, 16 lutego 2010

Na górze róże

   Słowa z tytułu chyba nie pozostawiają wątpliwości i jakichkolwiek oznak niepewności - no tak, po raz to kolejny przybył czternasty lutego, dzień wypełniony po brzegi czerwienią, w którym to na każdym kroku spotykamy bordowo-rubinowe, symetrycznie zaokrąglone u góry figury przywodzące nam na myśl serce. Swoją drogą, dość ciekawe jest same pochodzenie owego symbolu. Jeśli wierzyć naszej otwartej, internetowej encyklopedii, serducho we wczesnej nauce i filozofii stawiano na miejscu dzisiejszego pojęcia mózgu, przypisując mu rozum, uczucia czy wreszcie miłość. Inna sprawa że panowało także przekonanie iż za namiętność odpowiada z kolei wątroba...


   I tyle. Miał być udany post, dużo dłuższy niż wszystkie, traktujący o miłości, muzyce-miłości, dniu św. Walentego, powszechnym do jego podejściu i moim po części. Jego treść rozwijała skrzętnie powyższy temat znaczenia symbolu serducha. Wszystko układało się wręcz wybitnie po mojej myśli, już ładnie opisałem wybrane utwory wplatając w tekst pasujące do kontekstu oraz trafnie owy tekst uzupełniające metafory - aczkolwiek niestety zdażyło się coś nieoczekiwanego. Otóż cudowny portal, który to udostępnia mi kawałek miejsca w sieci abym mógł pisać takie właśnie teksty, po próbie opublikowania mojej ponad trzygodzinnej pracy skwitował mnie jednym z najbardziej irytujących słów: BŁĄD.
   Trzy godziny stukania. Trzy godziny przelewania myśli w binarny kubek, aby w efekcie dowiedzieć się, iż łaskawe binarne serduszko Bloggera postarało się i uratowało skrawek pierwszego akapitu mojej pracy.

   Zrobił to z premedytacją.

2 komentarze:

  1. . Jak się skończy, to się ładnie kopiuje i wtedy problemu nie ma. ^^ .
    Znam ten ból. ;-*.

    OdpowiedzUsuń
  2. Binarny kubek chyba po prostu chciał Ci udowodnić, że na miłość nie ma zamkniętych formułek od A do Zet. Kto by się spodziewał, że blogi też stać na uczucia i takie głębokie refleksje, nonono... :3

    OdpowiedzUsuń

Krótka, treściwa opinia, albo surowa jazda i długi wywód ociekający w krwistą krytykę!

'klik' i piszesz